niedziela, 14 lipca 2013

I've had recurring nightmares...



Zabrał ją do swojego apartamentu.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, byśmy pogadali tutaj - powiedział. - Tam jest trochę za głośno - stanął na środku pokoju, jakby nie wiedział, co teraz zrobić. Aga również czuła się trochę niezręcznie, mimo to skinęła głową. Stali tak w pełnej napięcia ciszy, patrząc sobie w oczy. Zza ściany dochodziły rytmiczne uderzenia głośnej muzyki i odgłosy szampańskiej zabawy. 
Po długiej chwili Matt opuścił głowę.
- Zerwałem z narzeczoną - wydusił w końcu. Wydawał się teraz taki.. rozbity. Agnieszka nie wiedziała, jak się zachować. Z jednej strony jej serce podskoczyło radośnie na tę wiadomość, ale z drugiej... Mężczyzna wyglądał jaj kupka nieszczęścia. Podeszła do barku, znalazła butelkę czerwonego wina i napełniła dwa kieliszki. Podała mu jeden, za co podziękował słabym uśmiechem. Spojrzał na rubinowy płyn, upił kilka łyków i odstawił delikatne szkło na stolik do kawy. Zawahał się przez moment, po czym wyjął drugi kieliszek z dłoni dziewczyny, umieścił obok swojego i przytulił ją mocno z cichym westchnieniem. Nie był to jednak uścisk kochanka. Tulił ją do siebie jak stęskniony wędrowiec, który po latach tułaczki powrócił do domu. Trzymał ją mocno, jakby już nigdy nie chciał puścić, a ona napawała się tą bliskością. Wdychała jego znajomy zapach, przypominający jej wszystkie chwile, jakie razem spędzili.
- Dziękuję, że przyjechałaś - wyszeptał. 
W końcu wypuścił ją z objęć i usiedli na kanapie, trzymając się za ręce. Spędzili tak resztę wieczoru, popijając wino i co jakiś czas wymieniając kilka zdań. Na ogół milczeli, ale było to całkiem miłe, przyjacielskie milczenie. Całe zakłopotanie gdzieś się ulotniło, zastąpione radością przebywania blisko siebie.

Agnieszka czuła otaczające ją ciepłe ramiona. Ciało mężczyzny przylegało do jej pleców, wywołując przyjemne dreszcze. Zamruczała cicho. Cóż za cudowny sen! Jedna z obejmujących ją dłoni poruszyła się lekko, po czym rozpoczęła wędrówkę wzdłuż jej biodra, poprzez talię, w końcu docierając do piersi. Jej ciało zareagowało natychmiast - oddech przyspieszył, serce podwoiło ilość uderzeń. Biodra mężczyzny przycisnęły się do jej pośladków, wyraźnie poczuła, że on również jest podniecony. Złożył delikatny pocałunek na jej karku, po czym wymruczał do ucha "Dzień dobry", wywołując tym szeroki uśmiech na twarzy dziewczyny. Ileż razy śniła o takiej pobudce! Po chwili do jej głowy wdarły się wspomnienia poprzedniego wieczoru i błyskawicznie odwróciła się, otwierając oczy.
- To nie sen! - zawołała i dopiero po zakłopotanej minie Matta uświadomiła sobie, że powiedziała to po polsku.
- Przepraszam, myślałam, że to kolejny sen i dopiero po chwili dotarło do mnie, że to jednak prawda - wyjaśniła.
- Mmm.. kolejny sen? Czyżbyś śniła o takich porankach? - jego brew powędrowała do góry. - I .. o mnie?
Aga zarumieniła się.
- Bardzo często - wyznała zawstydzona. - Od tamtego weekendu... - Matt pocałował ją w czoło - .. śniłeś mi się prawie każdej nocy... - teraz złożył pocałunki na jej powiekach - ... marzyłam.. - na policzku - ... marzyłam, żeby... - w kąciku ust.
- Tak..? - zapytał, bo najwyraźniej zapomniała, co chciała powiedzieć.
- Marzyłam, żeby cię jeszcze choć raz zobaczyć - wyszeptała, patrząc mu w oczy, a on w końcu dotknął wargami jej ust. Zatopili się w pocałunku.

środa, 10 lipca 2013

I will take the blow for you…



- Co to do kurwy nędzy miało znaczyć?! – blondynka miotała się po namiocie, machając rękami na wszystkie strony. – Czyś ty całkiem oszalał?!
Matt otarł pot z czoła i odkleił od ciała mokrą koszulkę. Nawet nie zdążył się przebrać, Kate dorwała go tuż za sceną, wciągnęła do tego pomieszczenia i od paru minut nie przestawała wrzeszczeć, rzucając przekleństwami niczym rasowy menel.
- Czy ty masz pojęcie, co teraz będą o mnie pisać?!
- Posłuchaj…
- Co ja powiem matce?? Toż ona się ze wstydu spali, jak moje nazwisko pojawi się w brukowcach!!! Czy pomyślałeś…
- ZAMKNIJ SIĘ W KOŃCU!!! – szatyn ryknął, co wreszcie poskutkowało. Kobieta stanęła jak wryta. – Czy ty kiedykolwiek pomyślałaś o kimkolwiek poza sobą? Posłuchaj siebie. Ciągle tylko ty, ty ,ty . Twoja praca, twoja reputacja, twoje życie, twoja kariera… Mam tego dość!
- A..ale .. nie możesz ze mną zerwać! Przecież mi się oświadczyłeś, mieliśmy się pobrać!
- I to był największy błąd w moim życiu.
Kate przez chwilę przetrawiała informacje, a Matt obserwował ze znużeniem, jak zaskoczenie na jej twarzy powoli ustępuje miejsca zrozumieniu, a następnie zmienia się w złośliwy grymas.
- To ta zdzira! To przez nią, prawda? Przeleciałeś ją wtedy, a ona ci zawróciła w głowie! – wycelowała w mężczyznę oskarżycielsko palec.
- Moja decyzja nie ma nic wspólnego z tą dziewczyną. Po prostu mam cię dosyć – powiedział zmęczonym głosem, przeczesując dłonią spocone włosy. Marzył o prysznicu i chwili ciszy.
- Naprawdę wolisz tę lafiryndę… tę szmatę bez klasy.. ODE MNIE???
- Daj spokój i nie obrażaj jej. Jesteśmy dorośli, więc rozstańmy się jak dorośli.
- Nigdy! Nie możesz mnie tak traktować! Ja mam kontakty! Zobaczysz, zniszczę cię, twoją mierną karierę i tą bezwartościową jędzę też! Pogrążę was oboje!
Matt nie miał nic więcej do powiedzenia. Spojrzał ostatni raz na czerwoną ze złości kobietę, z którą planował spędzić resztę życia, a która okazała się płytsza niż poidełko dla ptaków. Całe szczęście, że oprzytomniał w ostatniej chwili. Odwrócił się i z ulgą wyszedł, zostawiając ten rozdział w życiu za sobą.

          —          —          —

Apartament Dominica okazał się być w pełni przygotowany na afterparty dla kilkunastu osób. Barek był zapełniony po brzegi, a obok stał szwedzki stół z przekąskami. Oprócz zespołu, Agnieszki i Ewy, do zabawy dołączyli Morgan – muzyk, Tom – menedżer, dwie hostessy z festiwalu, zaproszone przez Doma, kilku mężczyzn z ekipy technicznej oraz pięcioro fanów, wybranych losowo szczęśliwców z tłumu przy barierkach. Chris z Tomem zabrali się za przygotowywanie kolorowych, egzotycznych drinków, i impreza rozkręciła się w ciągu kilkunastu minut. Matt poszedł do siebie, aby się umyć i przebrać. Kiedy wrócił, Tom wcisnął mu w dłoń szklankę z bliżej nieznaną zawartością. Agnieszka przestała słuchać dyskusji między Ewą a Morganem, nie mogła oderwać od niego wzroku. Znajome ciepło rozlało się po jej ciele. Włosy miał jeszcze wilgotne po kąpieli, biała koszulka z motylkiem i dopasowane, turkusowe spodnie dodawały mu tylko uroku. Jednak pomimo tego, że się uśmiechał, widać było, że jest znużony. Rozglądał się po zatłoczonym pokoju, aż ich oczy się spotkały. Pociągnął łyk z trzymanej szklanki i skrzywił się z obrzydzeniem. Dziewczyna mimo woli uśmiechnęła się, widząc tę reakcję, gdyż jej była podobna. Szatyn ruszył w jej kierunku, po drodze odstawiając drinka. Minę miał dość niewyraźną, jakby nie był do końca pewien, czy dobrze robi. Muzyka była dość głośna, więc kiedy podszedł, nachylił się jej do ucha, mówiąc:
- Chciałbym z tobą porozmawiać. – i spojrzał wyczekująco, prostując się.
Wciąż nic. Żadnego sygnału, żadnej oznaki, że pamięta, że myślał o ich spotkaniu, o tamtym weekendzie… A ta dedykacja na koncercie? Może opacznie ją zrozumiała? Może on się pomylił, myśląc, że tam stoi jego narzeczona? Może jej się tylko przywidziało..? No cóż, nie dowie się, jeśli nie porozmawiają. Kiwnęła głową, na co on ujął jej dłoń i poprowadził do wyjścia.


Dziękuję za miłe komentarze, fajnie, że mimo wakacji macie czas, żeby tu do mnie zaglądać :) Przez następne 3 tygodnie będę odcięta od neta, więc niedzielny post opublikuje się automatycznie (mam nadzieję) a potem będziecie musiały troszkę poczekać.. :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Don’t be affraid

Występ zespołu był niesamowity. Widać było, że scena to ich żywioł, a publiczność wręcz szalała. Fani tak napierali na barierki oddzielające ich od sceny, że kilka osób wyniesiono z powodu utraty przytomności. Na szczęście Agnieszka i Ewa pozbawione były tego typu  „przyjemności”, gdyż cały koncert oglądały z boku, w towarzystwie Avy i Alfiego, najstarszych dzieci Chrisa. Oboje dopingowali tatę, kiedy przyszła jego kolej na śpiewanie piosenki. Dominic co chwilę zerkał w stron dziewczyn i obdarzał je szerokim uśmiechem albo puszczał oczko – no tak, niepoprawny podrywacz. Ewa aż się zarumieniła. Aga wcale jej się nie dziwiła, bo sama wręcz traciła oddech za każdym razem, kiedy Matthew zbliżał się do nich, aby zmienić gitarę do kolejnego utworu. Niestety, na Agnieszkę nie zwracał najmniejszej uwagi, nawet nie raczył ani razu spojrzeć w jej kierunku. Z każdą chwilą Aga miała coraz większą ochotę się rozpłakać. Powstrzymywała się tylko ze względu na towarzystwo.
Po kolejnej energetycznej piosence przyszła pora na chwilę oddechu. Matthew zasiadł do błyszczącego czarnego fortepianu, co od razu przypomniało Agnieszce ten poranek w hotelu. Przejechał palcami po klawiaturze i powiedział do mikrofonu:
- This one is for a very special person in my life – po czym odwrócił się w stronę Agi i posłał jej szeroki uśmiech!
Dziewczynę zamurowało, Ewa też była nieźle zaskoczona. Pokazała jej na migi, że po koncercie  żąda wyjaśnień, bo teraz dzieci Chrisa przyglądały się im z zaciekawieniem. Matt tymczasem zaczął już grać pierwsze takty utworu, czym zaskoczył Agę jeszcze bardziej. Grał „Sing for Absolution”. A więc nie tylko ona była sentymentalna… Niestety instrument  był ustawiony tak, że widziała tylko plecy mężczyzny. W głowie miała kompletny chaos. Czy on właśnie powiedział przed pięćdziesięcioma tysiącami osób, że ona jest kimś wyjątkowym w jego życiu? Co to ma znaczyć?? A przede wszystkim – co z jego narzeczoną???

Publiczność nie pozwalała im zejść ze sceny. Dopiero po ponad dwugodzinnym występie i dwóch bisach zespół definitywnie się pożegnał i udał za kulisy. Ponieważ mężczyźni zeszli po przeciwnej stronie, dziewczyny musiały okrążyć z Avą i Alfiem całe zaplecze, by dostać się do prowizorycznej garderoby. Kiedy weszły, akurat Chris i Dominic zakładali suche koszulki a szatyna nigdzie nie było widać. Dzieci podbiegły do ojca i zaczęły przybijać z nim piątki, gratulując udanego występu. Dom złapał butelkę wody i opróżnił ją do połowy, a potem oznajmił, że za 5 minut wszyscy jadą do hotelu. Ewa odciągnęła przyjaciółkę na bok, aby nikt ich nie usłyszał, i szepnęła:
- Zdaje się, że zapomniałaś mi o czymś wspomnieć.
Agnieszka zaczerwieniła się ze wstydu.
- Eee… chyba tak. Przepraszam – spuściła wzrok na podłogę. – Bardzo się gniewasz?
- No co ty – zachichotała Ewa. – Na twoim miejscu też bym chyba się nie oparła… No ale przede mną to akurat nie musiałaś tego ukrywać.
- Wiem. Po prostu… Sama nie wiem, dlaczego ci nie powiedziałam.
- Jak widać, on nie miał żadnych oporów – Ewa puściła do niej oko. Nagle jej uśmiech nieco przygasł. – Zaraz, ale przecież on jest zaręczony!
- Tak, wiem, nie musisz mi przypominać.
- To ja już kompletnie nic nie rozumiem.
- Uwierz mi, ze ja jeszcze mniej….
- Cóż, pozostaje nam odszukać twojego kochasia i zapytać o wyjaśnienia.

środa, 3 lipca 2013

And our bodies crumbling…



Do Krakowa  wybrały się pociągiem. Wolały nie jechać samochodem , bo ciężko byłoby potem wrócić po nieprzespanej nocy. Szybko okazało się, że w pociągu znajdują się także inne osoby jadące na koncert, co zamieniło kilkugodzinną jazdę w szaloną podróż z muzyką Muse w roli głównej. Dotarli na miejsce późnym popołudniem, na szczęście koncert odbywał się niedaleko dworca kolejowego. Całą grupą podeszli do bramek i zaczęli pokazywać bilety, a ochroniarze zakładali każdemu specjalne opaski na rękę. Kiedy Agnieszka i Ewa okazały swoje wejściówki , jeden z mężczyzn zapytał je o nazwiska, odhaczył coś na trzymanej w dłoni liście i poprosił, by poszły za nim, co wywołało zdziwione i zazdrosne spojrzenia pozostałych fanów. Ochroniarz poprowadził je do olbrzymiego białego namiotu, kazał poczekać i wszedł do środka. Po chwili wrócił i gestem wskazał, aby znowu za nim podążyły. Wnętrze namiotu było podzielone na mniejsze boksy z różnymi napisami na drzwiach. Kiedy dotarli do tych z napisem MUSE , serce Agi wywinęło koziołka i podeszło do gardła. Dopiero teraz dotarło do niej, że już za chwilę Go zobaczy. Ewa natomiast zaczęła chichotać, zdradzając tym swoją tremę. Mężczyzna otworzył drzwi bez pukania i kazał im wejść. Agnieszka rozejrzała się po prowizorycznym pokoju z ciekawością. Blondyn, którego rozpoznała jako Dominica, leżał wyciągnięty na rozkładanej sofie i rytmicznie uderzał w jej brzeg dwiema drewnianymi pałeczkami. Wysoki brunet stał w kącie ze słuchawką przyciśniętą do ucha – Chris. I … Oto jest! Matthew , ubrany w dziwaczny brokatowy garnitur, rzucał strzałkami w kierunku przyklejonego do ściany plakatu Radiohead.
Kiedy ochroniarz zamknął za sobą drzwi, wszyscy spojrzeli w stronę dziewczyn. Dominic zerwał się z łóżka, a Matt beztrosko puścił trzymane w ręku rzutki na podłogę i obaj jednocześnie podeszli do nich z uśmiechami na twarzach.
- Cześć – rzucił Matt, podając rękę Agnieszce. -  Miło znowu cię widzieć. – dodał lekko, co prawdę mówiąc, zabolało ją trochę i ostudziło entuzjazm. Cały ten czas o nim myślała, tęskniła, a on..? Wita się z nią jak ktoś, kogo spotkało się w życiu zaledwie kilka razy. No cóż, rozczarowanie nigdy nie jest przyjemne…
- Cześć – odpowiedziała. – Dziękuję za zaproszenie.
- Nie ma za co. Nie znam jeszcze twojej koleżanki – spojrzał na Ewę.
A więc tak to ma wyglądać. Zwykłe grzecznościowe frazesy. Chris zakończył rozmowę telefoniczną i podszedł do nich, odbyła się oficjalna prezentacja. Kiedy wszyscy wymienili tradycyjne uściski dłoni (Agnieszka starała się ukryć fakt, że jej dłonie drżą, ale Matt chyba to wyczuł, bo spojrzał na nią zagadkowo) , ktoś wszedł do pomieszczenia i dziewczyny odwróciły się w tę stronę. Atrakcyjna blondynka , w której Aga rozpoznała narzeczoną Matta, zmierzyła je pogardliwym spojrzeniem.
Jednak ją przywiózł. Po co w takim razie tak nalegał na to spotkanie? Dlaczego był taki rozczarowany, kiedy powiedziałam, że nie powinnam tu przyjeżdżać? Chciał mi pokazać, jaki jest z nią szczęśliwy?
- Kate, poznaj przyjaciółkę Bastiana, opowiadałem ci o niej – ciepły ton głosu Matta był jak sztylet wbijany w serce Agnieszki. Pożałowała , że tu przyjechała. Aktorka ledwie zauważalnie skinęła w jej kierunku głową i w ogóle przestała zwracać uwagę na gości. Podeszła do szatyna i przesuwając mu dłonią po klatce piersiowej zamruczała:
- Kotku, myślałam, że pobędziemy jeszcze chwilę sami, zanim pójdziesz się pobawić swoimi gitarkami – zrobiła minę rozczarowanej dziewczynki i wsunęła mu dłonie pod marynarkę.
- Przykro mi , ale za moment wychodzimy – skrępowany Matt próbował odsunąć ją od siebie.
- To chociaż całus na pożegnanie…
Wszyscy obecni poczuli się nieswojo, kiedy obściskująca się para najwyraźniej zapomniała, że ma towarzystwo. Agnieszka wbiła wzrok w podłogę. Jadąc tu, miała nadzieję na takie właśnie powitanie… Dominic odchrząknął i zwrócił się do dziewczyn:
- To jak, chcecie zobaczyć scenę?

Niestety, długie rozdziały zupełnie mi nie wychodzą, próbowałam ale to jak jedzenie flaków z olejem... Przeciągane na siłę robią się nudne i bezbarwne. Na szczęście już coraz bliżej końca ;)