niedziela, 26 maja 2013

And choose the other path...

Przepraszam za nieobecność, byłam odcięta od neta :(...

soundtrack


Dziesięć minut przed wyznaczonym czasem była gotowa. Tym razem zrezygnowała z makijażu, ponieważ na dworze było parno. Zbierało się na burzę, a ona wolała oszczędzić mężczyznom widoku spływającego po policzkach tuszu w razie, gdyby zmokła. Koralową sukienkę zamieniła na fioletową, bardziej klasyczną w kroju i idealną na imprezę. Japonki zostawiła w szafie na rzecz wygodnych czółenek. Włosy upięła w luźny kok. Włożyła jeszcze do torebki małe pudełeczko z kokardką. Tak, kupiła Mattowi prezent. W sumie drobiazg, ale miała nadzieję, że on doceni ten gest. Tuż po tym, jak się pożegnali, wysłała sms-a do Bastiana z pytaniem, co szatyn lubi, na co dostała odpowiedź: "Gitary i Zetasy". Pierwszą część zrozumiała, z drugą było gorzej. Przyjaciel wyjaśnił, że Matthew wprost zaczytuje się w historiach o UFO i wierzy w istnienie istot pozaziemskich. Aha.
Przez półtorej godziny chodziła po centrum handlowym, próbując znaleźć coś, co mogłoby mu się spodobać. Gitara z jasnych powodów odpadała, pozostały ufoludki, niestety, mało popularne w tym kraju. Kiedy już miała zrezygnować, w oko wpadł jej mały przedmiot, który teraz spoczywał w jej torebce.
Postanowiła zaczekać na resztę towarzystwa przed domem. Przyjechali taksówką. Matt wysiadł z samochodu, wpuszczając ją na tylne siedzenie między siebie i Bastiana. Miejsca było dość mało, właściwie siedzieli ściśnięci jak sardynki w puszce. Dziewczyna każdym nerwem czuła przyciśnięte do swojego boku ciało szatyna. Starała się skupić na słowach przyjaciela - opowiadał on o klubie, który polecił im recepcjonista, jednak z trudem udawało jej się ignorować uczucie gorąca. Najgorzej było na zakrętach. Z ogromną ulgą odetchnęła, kiedy dotarli na miejsce i mogła wysiąść z auta.
- Wszystko w porządku? - spytał Steven, przyglądając się jej dziwnie.
- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się. - Chodźmy.

Klub okazał się "na poziomie" - ludzie kulturalnie popijali drinki przy stolikach, dwie osoby siedziały przy barze, kilka par tańczyło w rogu sali. Usiedli w loży, na półokrągłej kanapie obitej białym pluszem. W tej samej chwili podeszła do nich uśmiechnięta kelnerka i złożyli zamówienie. Dziwnym trafem Agnieszka znowu wylądowała pomiędzy Bastianem a Mattem. Na szczęście kanapa była dość szeroka, nie musieli się ściskać jak w taksówce.
Zamówione drinki dostali już po chwili, więc Steven wzniósł toast:
- Zdrowie Matta! Wszystkiego najlepszego!
Upili ze swoich szklanek. Agnieszka wyjęła z torebki białe pudełeczko i wręczyła solenizantowi.
- Proszę, to dla ciebie. Sto lat.
Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego.
- Naprawdę nie musiałaś... tyle kłopotu...
- Żaden kłopot - machnęła ręką.
Powoli podniósł wieczko, jakby obawiał się, że coś za chwilę wyskoczy z pudełka, i uśmiechnął się na widok zawartości.
- Bardzo dziękuję. Jest wspaniały - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Odwróciła wzrok, zmieszana.
- No pokaż! - zawołał Bastian. - Chyba, że to bardzo nieprzyzwoite...
Matt roześmiał się i wyjął z pudełka mały srebrny breloczek do kluczy w kształcie zielonego ludzika.
- O, portret rodzinny! - zawołał Steven, pstrykając telefonem fotkę szatynowi trzymającemu na palcu łańcuszek z figurką ufoludka.

Po kilku drinkach Bastian ze swoim partnerem postanowili odetchnąć świeżym powietrzem i wyszli z klubu.
- Zatańczymy? - zaproponował Matthew, a Aga kiwnęła niepewnie, czując lekki szum w głowie. Muzyka była dość szybka, w sam raz do rozruszania się. Nie rozmawiali, tańczyli naprzeciw siebie, uśmiechnięci. Przetańczyli trzy kawałki, po których rozległy się tony typowego "przytulańca". Szatyn przysunął się bliżej i położył dłonie na jej biodrach. Agnieszka objęła go za szyję, jednocześnie próbując przekonać samą siebie, że przyspieszone tętno i to nieznośne gorąco to efekt skocznych tańców. Mężczyzna powoli zaczął się poruszać, prowadząc ją w rytm melodii.
Czy jej się wydawało, czy z każdym krokiem była bliżej niego? Uparcie wpatrywała się w guzik jego czarnej koszuli, unikając spojrzenia mu w oczy. Mógłby wyczytać z nich tę mieszaninę uczuć, które nią targały. Pociągał ją. Cholernie ją pociągał. Ale sądząc po jego zachowaniu, nic nie wskazywało na to, żeby był nią zainteresowany. A przecież nie zrobi z siebie idiotki, rzucając się w ramiona facetowi, któremu jest obojętna. Poza tym nie chodziła do łóżka z facetami poznanymi dzień wcześniej... Jezu, o czym ona myśli!!! Potrząsnęła głową.
- Coś nie tak? - usłyszała niepokój w jego głosie.
- Nie, w porzą... - urwała, patrząc na niego. Zajęta układaniem myśli i uczuć w jakąś logiczną całość, nie zauważyła nawet, że znaleźli się nagle bardzo blisko siebie. Ich ciała stykały się, jego ramiona obejmowały jej talię, a twarz niemalże dotykała jej twarzy. Ale najbardziej z tego wszystkiego zaskoczyły ją jego oczy.
Oczy, które z jasnoniebieskich zrobiły się wręcz granatowe.
Oczy, w których widziała odbicie wszystkich krążących w jej głowie szalonych myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)