środa, 29 maja 2013

You should never be affraid...



- O cholera - wyszeptała po polsku, kiedy zbliżył się jeszcze bardziej. Uniósł w zdziwieniu jedną brew, po czym dotknął wargami jej ust. Przez moment wydawało jej się, że jest w niebie. Ale tylko przez moment, bo za chwilę poczuła jak się odsuwa.
- Lepiej wracajmy do stolika, nasze gołąbki wróciły - powiedział, patrząc gdzieś nad jej ramieniem. Aga, zbyt oszołomiona, żeby myśleć, dała się poprowadzić i usiadła na sofie. Po chwili dołączyli do nich Bastian i Steven. Musiała dziwnie wyglądać, bo aktor spojrzał na nią z niepokojem i spytał, co jej jest.
- Pewnie jest zmęczona - odpowiedział za nią szatyn. - W końcu cały dzień musiała nas znosić.
- Tak, rzeczywiście... - słabo potwierdziła Agnieszka. - Jeszcze te drinki...
- Lepiej ją odwieź do domu, Matt - poradził Steven. - Jeszcze nam tu biedna zaśnie na stole.
- Tak, jedźcie - przytaknął Bastian. - Nie martwcie się o nas, zobaczymy się jutro.
- Dobrze, w takim razie... - pożegnali się, Aga wzięła torebkę i wyszli.
Świeże powietrze, mimo, że wręcz gęste od wilgoci, stanowiło miłą odmianę po papierosowym dymie. Odetchnęła głęboko kilka razy, przy okazji odzyskując zdolność myślenia. Spojrzała na idącego pół kroku z tyłu szatyna, ale on akurat rozglądał się za taksówką. Niestety, żadnej nie było w zasięgu wzroku.
- Nic nie szkodzi, możemy się przejść - powiedziała. On tylko kiwnął głową i ruszyli w stronę centrum.
- Dlaczego nic nie mówisz? - spytała po kilku minutach krępującej ciszy. Nie doczekała się jednak odpowiedzi. - Jeżeli martwisz się tym... tym, co zaszło, to możemy udać, że nic się nie stało, i tyle.- To milczenie zaczynało działać jej na nerwy.
- Myślisz, że żałuję? - odezwał się w końcu, patrząc na nią i przystanął w miejscu. Z jego twarzy nie mogła nic wyczytać.
- Nie wiem, co myślisz - odparowała, zirytowana. - Nie znam cię. Ale jeśli masz zamiar nie odzywać się przez całą drogę z powodu jednego pocałunku, to ja...
- Uważasz ,że to był pocałunek? - wtrącił.
- ... znakomicie poradzę sobie... że co? - zbił ją z pantałyku.
- To w klubie. To nie był pocałunek - wyjaśnił, przybliżając się do niej.
- Aha. - No tak, bardzo inteligentna odpowiedź. Ale miała totalną pustkę w głowie. Wypity alkohol wcale nie pomagał w logicznym myśleniu. A może to jego twarz, która nagle pojawiła się tak blisko, spowodowała ten zamęt?
- Moja droga, TO jest pocałunek - wyszeptał, po czym przycisnął usta do jej warg. Dziewczyna zaskoczona chwyciła go za koszulę, aby nie stracić równowagi. Poczuła delikatny dotyk języka na skórze, więc instynktownie rozchyliła wargi. Kiedy pogłębił pocałunek, poczuła słodki smak jego ust. Przestała myśleć, zatraciła się całkowicie.
Czuła pulsowanie krwi w skroniach.
Czuła serce bijące jak oszalałe.
Czuła miękkość jego warg i niecierpliwy język,badający jej wnętrze.
Zimny mur za plecami.
Gorące dłonie na jej udach.
Jęknęła cicho.
Ten dźwięk przywrócił go do rzeczywistości, bo odsunął się nagle, ciężko dysząc.
- Przepraszam - powiedział, przeczesując palcami włosy, co sprawiło, że teraz śmiesznie sterczały do góry.
- W porządku, nic się nie stało - patrzyła na chodnik, wkurzona i rozczarowana. Wkurzona na siebie, że ten facet tak na nią działał, i rozczarowana tym, że on jednak żałuje. Poprawiła brzeg sukienki i ruszyła przed siebie, ale Matt złapał ją za łokieć, zmuszając tym do zatrzymania. Błysnęło i po chwili po niebie przetoczył się grzmot. Pogoda idealnie oddawała stan jej emocji.
- Nie rozumiesz - powiedział.
- Ależ doskonale rozumiem...
- Nie, nic a nic. Pozwól mi wyjaśnić.
Kiwnęła głową, uwalniając się z jego uchwytu i zakładając ręce na piersiach. Szatyn odetchnął głęboko, jeszcze raz przejechał dłonią po włosach, i wbijając wzrok w płyty chodnikowe, zaczął mówić z prędkością karabinu maszynowego:
- Chodzi o to, że mnie pociągasz. I to bardzo. Nawet sobie nie wyobrażasz. Od chwili, kiedy na mnie spojrzałaś w tym teatrze, mam ochotę rzucić się na ciebie. Nie masz pojęcia, ile sił kosztowało mnie kontrolowanie się przez cały ten czas. Zazwyczaj nie jestem takim mrukiem. Problem w tym, że ja już kogoś mam. To znaczy, spotykam się z kimś od jakiegoś czasu. I planujemy wspólną przyszłość.
Aga powoli wypuściła powietrze z płuc. No tak, mogła się tego domyślić. Należy do tych 10%, którzy są hetero, ale już zajęci...
- W porządku - powtórzyła cicho. - Miło mi, że się do tego przyznałeś. Inny facet na twoim miejscu skorzystałby z okazji.
- Sęk w tym, że ja mimo wszystko nadal mam ochotę z tej okazji skorzystać - wyznał, patrząc jej w oczy.
Od razu zrozumiała. Proponował jej dwa wyjścia. Albo całkowicie oszaleje i wda się w krótkotrwałą przygodę z nieznajomym, ale cholernie działającym na jej zmysły facetem, albo... po prostu zapomną o tym incydencie przed chwilą, potraktują się miło i uprzejmie, jak na obcych przystało, po czym wrócą każde do swojego życia. Z tym, że ona będzie później zadręczać się pytaniami w stylu "Co by było, gdyby..?".
Musiała podjąć decyzję. I to w tej chwili.

niedziela, 26 maja 2013

And choose the other path...

Przepraszam za nieobecność, byłam odcięta od neta :(...

soundtrack


Dziesięć minut przed wyznaczonym czasem była gotowa. Tym razem zrezygnowała z makijażu, ponieważ na dworze było parno. Zbierało się na burzę, a ona wolała oszczędzić mężczyznom widoku spływającego po policzkach tuszu w razie, gdyby zmokła. Koralową sukienkę zamieniła na fioletową, bardziej klasyczną w kroju i idealną na imprezę. Japonki zostawiła w szafie na rzecz wygodnych czółenek. Włosy upięła w luźny kok. Włożyła jeszcze do torebki małe pudełeczko z kokardką. Tak, kupiła Mattowi prezent. W sumie drobiazg, ale miała nadzieję, że on doceni ten gest. Tuż po tym, jak się pożegnali, wysłała sms-a do Bastiana z pytaniem, co szatyn lubi, na co dostała odpowiedź: "Gitary i Zetasy". Pierwszą część zrozumiała, z drugą było gorzej. Przyjaciel wyjaśnił, że Matthew wprost zaczytuje się w historiach o UFO i wierzy w istnienie istot pozaziemskich. Aha.
Przez półtorej godziny chodziła po centrum handlowym, próbując znaleźć coś, co mogłoby mu się spodobać. Gitara z jasnych powodów odpadała, pozostały ufoludki, niestety, mało popularne w tym kraju. Kiedy już miała zrezygnować, w oko wpadł jej mały przedmiot, który teraz spoczywał w jej torebce.
Postanowiła zaczekać na resztę towarzystwa przed domem. Przyjechali taksówką. Matt wysiadł z samochodu, wpuszczając ją na tylne siedzenie między siebie i Bastiana. Miejsca było dość mało, właściwie siedzieli ściśnięci jak sardynki w puszce. Dziewczyna każdym nerwem czuła przyciśnięte do swojego boku ciało szatyna. Starała się skupić na słowach przyjaciela - opowiadał on o klubie, który polecił im recepcjonista, jednak z trudem udawało jej się ignorować uczucie gorąca. Najgorzej było na zakrętach. Z ogromną ulgą odetchnęła, kiedy dotarli na miejsce i mogła wysiąść z auta.
- Wszystko w porządku? - spytał Steven, przyglądając się jej dziwnie.
- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się. - Chodźmy.

Klub okazał się "na poziomie" - ludzie kulturalnie popijali drinki przy stolikach, dwie osoby siedziały przy barze, kilka par tańczyło w rogu sali. Usiedli w loży, na półokrągłej kanapie obitej białym pluszem. W tej samej chwili podeszła do nich uśmiechnięta kelnerka i złożyli zamówienie. Dziwnym trafem Agnieszka znowu wylądowała pomiędzy Bastianem a Mattem. Na szczęście kanapa była dość szeroka, nie musieli się ściskać jak w taksówce.
Zamówione drinki dostali już po chwili, więc Steven wzniósł toast:
- Zdrowie Matta! Wszystkiego najlepszego!
Upili ze swoich szklanek. Agnieszka wyjęła z torebki białe pudełeczko i wręczyła solenizantowi.
- Proszę, to dla ciebie. Sto lat.
Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego.
- Naprawdę nie musiałaś... tyle kłopotu...
- Żaden kłopot - machnęła ręką.
Powoli podniósł wieczko, jakby obawiał się, że coś za chwilę wyskoczy z pudełka, i uśmiechnął się na widok zawartości.
- Bardzo dziękuję. Jest wspaniały - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Odwróciła wzrok, zmieszana.
- No pokaż! - zawołał Bastian. - Chyba, że to bardzo nieprzyzwoite...
Matt roześmiał się i wyjął z pudełka mały srebrny breloczek do kluczy w kształcie zielonego ludzika.
- O, portret rodzinny! - zawołał Steven, pstrykając telefonem fotkę szatynowi trzymającemu na palcu łańcuszek z figurką ufoludka.

Po kilku drinkach Bastian ze swoim partnerem postanowili odetchnąć świeżym powietrzem i wyszli z klubu.
- Zatańczymy? - zaproponował Matthew, a Aga kiwnęła niepewnie, czując lekki szum w głowie. Muzyka była dość szybka, w sam raz do rozruszania się. Nie rozmawiali, tańczyli naprzeciw siebie, uśmiechnięci. Przetańczyli trzy kawałki, po których rozległy się tony typowego "przytulańca". Szatyn przysunął się bliżej i położył dłonie na jej biodrach. Agnieszka objęła go za szyję, jednocześnie próbując przekonać samą siebie, że przyspieszone tętno i to nieznośne gorąco to efekt skocznych tańców. Mężczyzna powoli zaczął się poruszać, prowadząc ją w rytm melodii.
Czy jej się wydawało, czy z każdym krokiem była bliżej niego? Uparcie wpatrywała się w guzik jego czarnej koszuli, unikając spojrzenia mu w oczy. Mógłby wyczytać z nich tę mieszaninę uczuć, które nią targały. Pociągał ją. Cholernie ją pociągał. Ale sądząc po jego zachowaniu, nic nie wskazywało na to, żeby był nią zainteresowany. A przecież nie zrobi z siebie idiotki, rzucając się w ramiona facetowi, któremu jest obojętna. Poza tym nie chodziła do łóżka z facetami poznanymi dzień wcześniej... Jezu, o czym ona myśli!!! Potrząsnęła głową.
- Coś nie tak? - usłyszała niepokój w jego głosie.
- Nie, w porzą... - urwała, patrząc na niego. Zajęta układaniem myśli i uczuć w jakąś logiczną całość, nie zauważyła nawet, że znaleźli się nagle bardzo blisko siebie. Ich ciała stykały się, jego ramiona obejmowały jej talię, a twarz niemalże dotykała jej twarzy. Ale najbardziej z tego wszystkiego zaskoczyły ją jego oczy.
Oczy, które z jasnoniebieskich zrobiły się wręcz granatowe.
Oczy, w których widziała odbicie wszystkich krążących w jej głowie szalonych myśli.

niedziela, 19 maja 2013

Follow your instincts...



Sobota. Całe szczęście. Nie trzeba wstawać do pracy. Agnieszka z pomrukiem zadowolenia przewróciła się na drugi bok. Niedługo jednak było jej dane nacieszyć się labą, ponieważ do drzwi zaczął się ktoś dobijać. Dziewczyna postanowiła go zignorować, intruz jednak nie dawał za wygraną. Zrezygnowana powlokła się otworzyć, mrucząc pod nosem niecenzuralne słowa. Natrętem okazał się Bastian.
- Co ty tu robisz? - zapytała, jednocześnie odgarniając włosy z twarzy.
- Dzień dobry, śpiochu. Zabieram cię na śniadanie - radośnie oznajmił mężczyzna.
- Jaja sobie robisz? Przyjdź o jakiejś ludzkiej godzinie...
- No dalej, nie daj się prosić - wszedł do środka i zamknął drzwi. - Mamy jeszcze tyle do obgadania.. I lepiej się pospiesz, bo reszta czeka na dole, w samochodzie.
- Reszta?
- No, Steven i Matt.
- O nie, nie, nie... - zaczęła kręcić głową. - Nie ma mowy.
Bastian zrobił minę zbitego psa.
- Ale ja tak ładnie proooszęę... Wczoraj nie zdążyłem wyciągnąć z ciebie żadnych pikantnych szczegółów - puścił jej oczko z szelmowskim uśmiechem.
- W moim życiu nie było żadnych...
- Poza tym - nie dał jej dokończyć - Matt ma dzisiaj urodziny. Nie możesz go zawieść.
Aga zmarszczyła brwi.
- Nawet mnie nie zna. Jak mogę go zawieść?
- Och, nie bądź taka drobiazgowa. Facet tu nikogo nie zna oprócz nas dwóch i ciebie. Myślisz, że będzie mu miło spędzić urodziny z dwoma gejami?
No tak, brał ją na litość. To zawsze działało. Nie musiała odpowiadać, już wiedział, jaką podjęła decyzję.
- Tylko się pospiesz - rzucił z szerokim uśmiechem i wyszedł.
Dziewczyna w rekordowym tempie wykonała poranną toaletę, rozczesała i związała włosy i ubrała cienką, koralową sukienkę, bo zanosiło się na ciepły dzień. Zeszła na dół, gdzie trzej panowie prowadzili dyskusję. Steven i Bastian stali na chodniku, Matthew natomiast opierał się o maskę samochodu, trzymając ręce w kieszeniach. Wszyscy ubrani byli w zwykłe dżinsy i kolorowe koszulki. Kiedy ją zauważyli, przerwali rozmowę, a szatyn wstał. Po powitaniu wsiedli do auta. Tym razem aktor zajął miejsce z przodu, obok swojego partnera, zaś jej i Mattowi przypadły miejsca z tyłu. W czasie jazdy gawędzili o wszystkim i o niczym, po paru minutach byli już na miejscu.
 Zjedli śniadanie, wysuwając propozycje spędzenia tego dnia. Stanęło na tym, że najpierw obejdą trochę miasto, a potem pojadą na plażę. Bastian z radością odwiedzał "stare śmieci", prawie każde miejsce wywoływało w nim wspomnienia i obdarzał resztę towarzystwa anegdotkami z nimi związanymi. Agnieszka zauważyła, że obaj ze Stevenem starają się nie afiszować ze swoim związkiem. No cóż, Polska nadal była krajem uprzedzonym.
Matt traktował ją miło i uprzejmie, jakby wczoraj wieczorem... No, ale w sumie przecież nic się wczoraj nie wydarzyło. Najwidoczniej to, że ją tak pociągał, nie działało w drugą stronę. Po prostu wypiła wczoraj za dużo i nadała nic nie znaczącym gestom zbyt wielką wagę. I mimo, że nadal jego głos wywoływał w niej dreszcze, a od spojrzenia miękły jej kolana, starała się zachowywać równie poprawnie jak on. Czasem tylko, kiedy nikt nie widział, pozwalała sobie popatrzeć na jego przystojną twarz.
Nad morzem było pięknie. Słońce grzało, mewy popiskiwały, przelatując im nad głowami. Woda nie była jeszcze zbyt ciepła, mimo to wszyscy zdjęli buty i pozwolili, aby słona woda obmywała im stopy. Spacer po plaży wzmógł ich apetyty, zjedli więc lunch w barze szybkiej obsługi.
- Hmm... To co planujemy na wieczór? - spytał lekko Bastian, zerkając na Matta.
 No tak, przecież on ma dziś urodziny, przypomniała sobie.
- Może mała impreza w klubie, jak co roku? - zaproponował szatyn. - Znasz jakiś miły klub z dobrą muzyką? - zwrócił się do Agnieszki, ta jednak pokręciła przecząco głową.
- Spytamy się w hotelu, na pewno będą coś wiedzieli - zdecydował Steven, jednocześnie zatrzymując samochód pod domem dziewczyny.
- Bądź gotowa o 22-giej. Przyjedziemy po ciebie po występie, OK?
Aga kiwnęła głową, następnie pożegnała się, Matt tymczasem znowu wyskoczył z auta i otworzył jej drzwi.

środa, 15 maja 2013

Of the life you could've had...



Dziękuję za wszystkie ciepłe komentarze i za Waszą cierpliwość :)


Kiedy Aga streszczała historię swojego życia, wrócił Matt z dwiema szklaneczkami i dziwną miną. Postawił przed nią drinka i usiadł na wolnej pufie. Podziękowała z uśmiechem i kontynuowała swoją opowieść. Kiedy skończyła, przyszła kolej na Bastiana, który opisał jej przebieg swojej kariery aktorskiej. Następnie zaczęli wspominać szkolne czasy. Pozostali panowie co jakiś czas wymieniali uwagi między sobą, ale wyglądali raczej na znudzonych. Na zmianę uzupełniali napoje na stole, Aga zaś zupełnie straciła rachubę czasu. Nie była też pewna, ile alkoholu wypiła. Dopiero kiedy zmuszona była wyjść do toalety, poczuła lekkie zawroty głowy. Szybko załatwiła swoje potrzeby, umyła ręce i spojrzała w lustro. Makijaż na szczęście był nienaruszony, ale z upięcia uciekło kilka blond kosmyków. Przez chwilę próbowała poprawić fryzurę, ale potem machnęła na to ręką. Wyszła z toalety i ruszyła w stronę stolika. Zastała tam tylko Matta.
- A gdzie reszta? - spytała radośnie, czując wpływ wypitych drinków.
- Zdaje się, że zakończyli imprezowanie w większym gronie.
- Słucham? - rozejrzała się zdezorientowana.
- Chciałem przez to powiedzieć, że postanowili resztę wieczoru... nocy - poprawił się, spoglądając na zegarek - spędzić w swoim apartamencie. Jutro Bastian ma kolejny występ, musi odpocząć.
Aga sprawdziła godzinę na wyświetlaczu telefonu. Była prawie druga w nocy.
- O matko, nie zdawałam sobie sprawy, że już tak późno. Muszę wracać do domu.
- Odwiozę cię - zaproponował Matt.
- Jasne. Wypiłeś co najmniej tyle, co ja. W życiu nie wsiądę z tobą do samochodu.
- Miałem na myśli taksówkę.
- Ach, w takim razie w porządku.
Opuścili rozbawione towarzystwo, parę osób nawet im pomachało na pożegnanie. Na zewnątrz Agnieszka objęła się ramionami, czując przejmujący chłód. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zostawiła płaszcz w samochodzie Stevena. Matt szarmancko otworzył przed nią drzwi taksówki, poczekał, aż wsiądzie i zajął miejsce obok. Agnieszka podała adres i oparła się wygodniej, przymykając oczy. Zapomniała jednak o zmęczeniu, kiedy uświadomiła sobie, jak blisko siebie siedzą.Wręcz czuła bijące od niego ciepło. Zapach jego wody po goleniu wypełnił przestrzeń w samochodzie. Dlaczego zrobiło się tu nagle tak gorąco?
Aby pozbyć się z głowy niebezpiecznych (i kuszących)  myśli, wyjrzała przez szybę, próbując zorientować się, gdzie są. Na szczęście byli już prawie na miejscu. Kiedy tylko kierowca się zatrzymał pod jej blokiem, wyskoczyła z samochodu jak oparzona. Chłodne powietrze przywróciło jej zdolność myślenia. Zapłaciła za kurs w dwie strony, podejrzewając, że Matt raczej nie dysponuje polskimi pieniędzmi. Tymczasem szatyn również wysiadł i podszedł do niej, kiedy szukała w torebce kluczy.
- Dziękuję za miły wieczór - powiedział, czym ją rozśmieszył.
- Jasne. Pewnie nudziłeś się jak nigdy.
- To prawda - również się roześmiał i podszedł bliżej. - Chciałem być uprzejmy. Masz gęsią skórkę - zauważył i zaczął rozpinać marynarkę.
- Nie, nie trzeba - Aga zaczęła protestować. - Przecież i tak zaraz wejdę do środka.
Matt spojrzał jej w oczy , na co zareagowała kolejnymi wypiekami na twarzy.
- Ślicznie się rumienisz - wyszeptał kilka centymetrów od jej twarzy, jednocześnie wsuwając niesforny lok za jej ucho. Serce biło jej tak mocno, że była prawie pewna, iż mężczyzna słyszy uderzenia. Wciąż wpatrywała się w jego oczy jak zahipnotyzowana.
- Nienawidzę tego - wyznała cicho, co wywołało kolejny zmiękczający kolana uśmiech.
- Do zobaczenia - powiedział, odsuwając się i ruszył w kierunku czekającej taksówki. Wsiadł szybko, rzucając w jej kierunku jeszcze jedno intrygujące spojrzenie. Agnieszka stała jak wmurowana, dopóki samochód nie zniknął za rogiem.

niedziela, 12 maja 2013

Draw another picture...



-Matt! Matt!I love you! - wrzaski grupki nastolatek było słychać nawet wewnątrz auta.
- Mefjuuuu!!! Mery miiii!!!!
Agnieszka spojrzała na szatyna, na którym najwyraźniej te krzyki nie robiły wrażenia.
- To do ciebie? - spytała, chcąc się upewnić.
- Owszem - potwierdził. - Nie wiedziałem, że tak szybko się rozniesie.
- Raczej nie myślałeś, że tutaj też macie fanów - poprawił go Bastian.
- No trudno, poświęcę im parę minut. Wy idźcie do środka - - powiedział Matt, wysiadając z samochodu. Wrzaski stały się głośniejsze,  otoczył go wianuszek dziewcząt z kartkami, błyskały flesze aparatów.
- Kim on jest? - spytała Agnieszka, obserwując, jak szatyn rozdaje autografy i uśmiecha się do nastolatek. Miał śliczny uśmiech, a przez całą  drogę ani razu go nie użył. W samochodzie siedział jak na stypie, a tam, wśród wdzięczących się do niego małolat, wyglądał niezwykle seksownie...
- Mówiłem ci, muzykiem. Gra i śpiewa w brytyjskim zespole Muse. Stają się coraz bardziej popularni na całym świecie.
- Właśnie widzę, chociaż ja o nich nie słyszałam.
Wysiedli z samochodu, Steven oddał kluczyki parkingowemu i ruszyli w kierunku wejścia do hotelu. Kilka dziewcząt spojrzało na nich i obrzuciło Agnieszkę nienawistnym spojrzeniem. Rozpoznała w nich te dziewczyny spod kina.
- Co to  za jedna? - usłyszała ściszone głosy.
- Nie mam pojęcia. Jakaś aktorka?
- Eee... raczej nie, nie wygląda...
Matt skończył rozdawanie podpisów i pozowanie do zdjęć, i dogonił ich przy drzwiach. Akurat w tym samym momencie  pracownik hotelu wręczył Stevenowi kluczyki, mogli więc spokojnie wejść do środka. Bastian od razu zaprowadził wszystkich do baru, gdzie zebrało się sporo osób. Na ich widok część zaprzestała rozmów i otoczyła aktora, poklepując go po plecach  i gratulując występu. Steven nie odstępował partnera na krok , natomiast  Matthew skierował się w stronę kontuaru, za którym barman serwował kolorowe drinki. Agnieszka poczuła się trochę nieswojo, nikogo tu nie znała. Stanęła w kącie przy wejściu i rozejrzała się. Bar był nieduży, ale robił miłe wrażenie. Na stolikach stały lampki przyciemnione czerwonymi abażurami, tworząc ciepły klimat. Goście powoli zajmowali z powrotem swoje miejsca na miękkich sofach i pufach. Ponad szumem rozmów niosły się dźwięki jakiejś rockowej piosenki. Rozpoznawanie terenu przerwał jej Matt, podchodząc z dwiema  szklaneczkami wypełnionymi zielonym płynem.
- Drinka? - spytał, a dziewczyna poczuła dreszcz na dźwięk jego miękkiego głosu.
- Dziękuję - wydusiła w końcu i upiła łyk zimnego napoju.
- Może usiądziemy? - zaproponował mężczyzna, wskazując  wolny stolik w przeciwległym rogu. Rozejrzała się za Bastianem, ale ten zajęty był rozmową, skinęła więc potakująco głową. Poczuła miłe ciepło rozchodzące się po ramieniu, kiedy Matt delikatnie przytrzymał jej łokieć, aby poprowadzić ją na miejsce. Boże, co się ze mną dzieje? - pomyślała. Przecież nie raz była dotykana przez mężczyznę. Ale jeszcze nigdy żaden tak na nią nie działał. To pewnie przez jego wygląd, zdecydowała. Chodząca reklama garniturów Armaniego. To nie fair. Bycie aż takim seksownym powinno być karane...
Zajęli miejsca - Aga usiadła w narożniku kanapy, Matt z jej prawej strony, zachowując przyzwoitą odległość. Upiła kolejny łyk drinka, odstawiła szklankę na stolik i postanowiła przerwać krępującą ciszę.
- Bastian mówił, że jesteś muzykiem.
Szatyn śmiesznie uniósł prawą brew do góry.
- Serio? A mnie się wydawało, że wspominał coś o gejach...
Dziewczyna spłonęła rumieńcem. Podejrzewała, że jej twarz w tej chwili nie różni się kolorem od ciemnoczerwonej sofy, którą zajmowali. Wbiła wzrok w napój.
- Przepraszam, po prostu...
- Hej, nie przepraszaj, żartowałem - przerwał jej z uśmiechem, na którego widok poczuła przyspieszone bicie serca. - Wcale się o to nie obraziłem. Prawdę mówiąc, to w tych ciuchach z pewnością tak wyglądam. Ale wracając do twojego pytania - jestem gitarzystą i wokalistą zespołu Muse.
- Więc... jaki rodzaj muzyki gracie? - wiedziała, że zadaje głupie pytania, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy. W końcu zaczął mówić więcej niż dwusylabowe wyrazy, i nie chciała, żeby przestał.
- Głównie alternative rock, ale większości naszych utworów nie da się jednoznacznie sklasyfikować.
Rock? Alternatywny? Ten superfacet w gajerku? Chyba żartuje!
- Eee... wstyd przyznać, ale nigdy o was nie słyszałam. Z tego, co widziałam przy wejściu, wnioskuję, że jesteście bardziej popularni wśród młodzieży i nastolatków.
Matt tylko wzruszył ramionami, opróżniając do końca swoją szklankę.
- Mamy fanów w różnym wieku. Chcesz jeszcze jednego? - wskazał na jej prawie puste naczynie i podniósł się.
- Tak, dzięki.
Patrzyła, jak idzie w kierunku barmana, przyciągając spojrzenia wszystkich kobiet. Nagle na jego  miejscu usiadł Bastian.
 - Heeej - zawołał, stawiając swoją szklankę na stoliku i jednocześnie obejmując jej ramiona drugą ręką. Po chwili dołączył do nich Steven, zajmując miejsce po lewej stronie.
- No to teraz opowiadaj, co tam u ciebie.

środa, 8 maja 2013

And build a new reality...



- Bastian! - Aga rzuciła się w rozłożone ramiona przyjaciela. - Byłeś fantastyczny! - uściskała go mocno i odsunęła się trochę. Obrzuciła go uważnym spojrzeniem- Świetnie wyglądasz! Niezły przystojniak z ciebie! - mrugnęła okiem.
- Dziękuje, ty również wydoroślałaś - spojrzał znacząco na jej dekolt. Oboje wybuchnęli śmiechem. Dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, że pozostali dwaj mężczyźni stoją przy drzwiach z niepewnymi minami. No tak, zapomniała, że oni nic nie rozumieją...
- To jak, dołączysz do nas? Pójdziemy na drinka. - Bastian siadł przed lustrem i zaczął zmywać z twarzy dzieło charakteryzatora.
- Słucham?
- Będziemy świętować udaną premierę. Nie bój się, nic oficjalnego. Poza tym, nie widzieliśmy się szmat czasu, mamy sporo do nadrobienia, prawda?
- A gdzie ta impreza ma się odbyć?
- Ech, zaraz impreza.. W planach mamy tylko picie w hotelowym barze. Nocujemy w Rezydencie.
Aga gwizdnęła cicho.
- Podróżujesz z klasą, jak prawdziwa gwiazda- zachichotała.- Ale nie wiem, czy jestem odpowiednio ubrana.
- E tam, wyglądasz świetnie. Nie daj się prosić. To jak, idziesz?
Kiwnęła głową, wyrażając zgodę i wyszła na korytarz, aby mógł się przebrać. Po kilkunastu minutach siedziała już na tylnym siedzeniu samochodu razem z przyjacielem. Steven zajął miejsce za kierownicą, obok usiadł Matthew. Przez chwilę jechali w milczeniu. Ciszę przerwał szatyn:
- Długo się znacie?
- Eee.. - Agnieszce znowu zabrakło słów. Co się z nią do cholery dzieje?-zganiła się w duchu. Jeszcze nigdy tak nie głupiała z powodu męskiego głosu. Na szczęście odpowiedzi udzielił mu Bastian:
- Znamy się właściwie od początku szkoły podstawowej, przez wiele lat byliśmy przyjaciółmi, potem każde z nas poszło swoją drogą. Naprawdę cieszę się, że się dziś spotkaliśmy - zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny i po polsku dodał: - Widzę, że mój znajomy wpadł ci w oko - mrugnął znacząco.
Aga zaczerwieniła się jak burak.
- Aż tak to widać? - zażenowana odwróciła głowę w stronę okna. Niestety, było już po 22-giej i na dworze było ciemno. Ponownie spojrzała na sąsiada. - Sam przyznaj, że wygląda nieźle - powiedziała ściszonym głosem. - Szkoda tylko, że woli chłopców...
Bastian wybuchł niepohamowanym śmiechem, aż jego towarzysze dziwnie spojrzeli do tyłu. Domyślała się, że czują się nieswojo, nie wiedząc, o co chodzi. Wiedziała też, że to niegrzeczne, mimo to nadal mówiła po polsku.
- Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie. - Opanował się trochę, ale nadal chichotał. - Matt wcale nie jest gejem. - Teraz szatyn chyba zrozumiał, o czym mówią, bo spojrzał na nich, na dłużej zatrzymując wzrok na dziewczynie, ale nie skomentował tego ani słowem. Ta marzyła tylko, aby się zapaść pod ziemię.
- Przepraszam. Możesz się już nie nabijać? - starannie omijała wzrokiem obiekt ich dyskusji.
- Spokojnie, nie masz się czego wstydzić. Pewnie też bym sobie tak pomyślał, gdybym był na twoim miejscu. Steve jest moim partnerem, natomiast Matthew jest muzykiem - wyjaśnił. - Poznaliśmy się parę lat temu w Londynie. Od tej pory się przyjaźnimy, ale zapewniam cię, że jest jak najbardziej hetero.
- OK, rozumiem. Przepraszam - już dawno nie zrobiła z siebie większej idiotki. Chyba jednak daruje sobie tą imprezę...Na szczęście Bastian się nad nią zlitował i zmienił temat na bardziej neutralny.
- Jak wam się podobała sztuka? - spytał już po angielsku.
- Wciągnęła mnie. Bardzo interesujący scenariusz - powiedziała. - Jeszcze w połączeniu z twoim talentem.. - uśmiechnęła się.
- A wy? - Steven kiwnął głową, skupiony na prowadzeniu, choć Aga mogłaby przysiąc, że trzęsie się od tłumionego chichotu. Natomiast Matt zmienił pozycję, siadając bokiem do kierunku jazdy, spojrzał na aktora i powiedział spokojnie:
- Nudziłem się jak mops. Nie zrozumiałem ani słowa, przysypiałem już po pięciu minutach. Nie mam pojęcia, dlaczego dałem się na to namówić.
Ku zdumieniu dziewczyny, wszyscy trzej zanieśli się śmiechem.W tej samej chwili zatrzymali się przed hotelem, gdzie zebrał się spory tłumek.

niedziela, 5 maja 2013

We can hide...


Scenariusz okazał się na tyle wciągający, że chociaż Aga nie była wielką miłośniczką teatru, to akcja tak ją pochłonęła, iż nawet nie zauważyła, kiedy zabrzmiał dzwonek antraktu. Zrobiło się jasno i siłą rzeczy zmuszona była wrócić do rzeczywistości. Wyszła z loży i ponownie udała się do kawiarni. Tym razem spokojnie wypiła swoje cappuccino, obserwując przechadzających się po holu widzów. Nigdzie nie zauważyła bruneta i blondyna. Najwyraźniej wcale nie opuszczali swoich foteli, ponieważ po powrocie  zastała ich pogrążonych w rozmowie, dokładnie na tych samych siedzeniach. Chyba przypomnieli sobie parę lekcji ze szkółki dobrych manier, bo kiedy zauważyli jej wejście, przerwali rozmowę i podnieśli się.
- Hello - zagaił blondyn z miłym uśmiechem. - Could you please enjoy us? - zapytał, wskazując miejsce obok siebie.
- Thank you - Aga podeszła bliżej.
- My name is Steven - przedstawił się, następnie wskazał na szatyna - And this is Matthew.You must be a Bastian's friend.
- Agnieszka - powiedziała, wymieniając z każdym uścisk dłoni. Roześmiała się, słysząc, jak obaj próbują powtórzyć jej imię. - Maybe Aga will be better.
- Yes, much better - Steven uśmiechnął się szerzej. Usiedli i mężczyzna zaczął zabawiać ją rozmową. Dowiedziała się, że obaj są z Anglii i przylecieli z aktorem, bo jeszcze nigdy nie byli w Polsce. Agnieszka musiała zrobić dziwną minę, zezując na scenę, bo Steven od razu zgadł, o czym myślała.
(Z powodów technicznych dalsze dialogi będą pisane w języku polskim, choć oczywiście są prowadzone po angielsku)
- Nie, nie rozumiemy ani słowa, ale Bas dał mi wcześniej do poczytania scenariusz, więc orientuję się, o co chodzi - wyjaśnił.- A jak ci się podoba sztuka?
- Interesująca - przyznała. - Bastian jest naprawdę dobry w swoim fachu.
- Najlepszy - powiedział blondyn z dumą i dziwnym błyskiem w oku. Aga nie odpowiedziała, bo w tej chwili gong oznajmił początek drugiego aktu. Jej myśli powędrowały na chwilę do tajemniczego Matthew, który nie był zbyt rozmowny. Może nie lubił towarzystwa kobiet? Zapomniała o tych teoriach w momencie, kiedy na scenie ponownie pojawił się jej przyjaciel.

Publiczność oklaskiwała aktorów na stojąco. Wszyscy artyści jeszcze raz się ukłonili i zaczęli schodzić ze sceny. Premiera okazała się wielkim sukcesem. W końcu widzowie zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Steven wziął Agnieszkę pod rękę i jak prawdziwy dżentelmen prowadził w stronę szatni. Matthew podążał za nimi jak cień. Dopiero kiedy odebrała swój płaszcz, odezwał się do nich:
- Chodźmy pogratulować Bastianowi udanego występu.
Aga skinęła głową, niezdolna wydusić słowa. Dopiero teraz, kiedy stał metr od niej, w jasno oświetlonym holu, zwróciła uwagę na jego oczy. Były nieziemsko błękitne, przywodziły na myśl lazurowe wody zatoczki tropikalnej wyspy. I do tego ten głos - seksowny i zmysłowy. Wywołał w niej dziwne uczucie niepokoju. Na szczęście nie musiała odpowiadać, gdyż Steven odebrał z jej rąk okrycie, ponownie wziął pod rękę i prowadził do garderoby gwiazdy wieczoru.

środa, 1 maja 2013

Regress into a dream...




Kolejka do szatni była spora, ale w końcu Agnieszka oddała swój płaszcz, schowała numerek do torebki i wolnym krokiem przemierzyła hol. Do spektaklu było jeszcze 20 minut, postanowiła więc zahaczyć o barek i wypić kawę. Usiadła przy stoliku i zamówiła swoje ulubione cappuccino. Wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje, więc rozejrzała się dyskretnie. Parę stolików dalej siedział przystojny szatyn, na oko koło trzydziestki, i niespiesznie pił coś z białej filiżanki. Wpatrywał się przy tym w Agę, a kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, mrugnął. Dziewczyna speszyła się i odwróciła wzrok. Podziękowała kelnerce za gorący napój, który ta postawiła na stoliku. Już miała podnieść filiżankę, kiedy ktoś idący z tyłu potrącił jej łokieć i kawa wylała się na spodek.
- O matko, bardzo przepraszam! - usłyszała głęboki, męski głos. Spojrzała na winowajcę i zaniemówiła.
- Bastian? - spytała z niedowierzaniem. Nie widzieli się 15 lat, z ledwością go rozpoznała. Mężczyzna milczał przez chwilę, zapewne starał się sobie przypomnieć, skąd ją zna.
- To ja, Agnieszka - podpowiedziała mu. - Chodziliśmy razem do podstawówki...
- Aga?! To ty?! - Bastian chwycił się za głowę. Porwał dziewczynę w objęcia i wyściskał. - Kobieto, świetnie wyglądasz! - Nagle sobie o czymś przypomniał. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. - Niestety, nie mam teraz czasu, chodź, pójdziesz do mojej loży, a pogadamy po premierze, OK? - To mówiąc, doszedł do stolika, przy którym siedział ów przystojny brunet. - Come on, let's go! - zwrócił się do niego. - It's showtime.
Mężczyzna wstał i bez słowa podążył za nimi. Bastian szybko zaprowadził ich do oddzielnej loży dla VIP-ów i zaraz zniknął w charakteryzatorni. Aga, zajmując najbliższe wolne miejsce, przyglądała się obcokrajowcowi. Niezły, oceniła w myślach. Nawet więcej niż niezły. Popielaty garnitur, biała koszula, czarny krawat. Włosy elegancko zaczesane, stylizowany kilkudniowy zarost... Szkoda tylko, że gej. To niesprawiedliwe, pomyślała. Dlaczego najprzystojniejsi faceci w 90% okazują się gejami? A pozostałe 10% ma już żony albo narzeczone...
Rozejrzała się dookoła. W loży były dwa rzędy po pięć foteli. Ona siedziała w najdalszym, przystojniak usiadł w pierwszym rzędzie, obok jakiegoś blondyna. Oprócz nich w loży nie było nikogo. Panowie zajęli się przyciszoną rozmową, mogła więc im się przyglądać do woli. Blondyn również w garniturze, lecz koloru piaskowego, także był przystojny. Zresztą w obu mężczyznach było coś, co przyciągało kobiecy wzrok jak magnes. Zwłaszcza ten szatyn. Tłumaczył coś blondynowi, zawzięcie gestykulując rękami. Uśmiechał się przy tym tak seksownie, że pewnie niejedną kobietę przyprawiał o palpitacje serca. Światła zaczęły przygasać, cichły rozmowy, a seksowny nieznajomy, jakby wyczuł wzrok Agi, odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna zażenowana tym, że została przyłapana na wgapianiu się w w przystojniaka, dziękowała w duszy osobie gaszącej światła. Dzięki temu nie było widać, jaka się zrobiła czerwona...
Na scenę wyszedł aktor, zaczął się pierwszy akt przedstawienia.