czwartek, 27 czerwca 2013

No love to set us free…



Trzy tygodnie później, w upalne lipcowe popołudnie zadzwonił telefon.
Agnieszka akurat kończyła papierkową robotę. Ostatnio w pracy mieli taki nawał zamówień, że z ledwością się wyrabiała, mimo, iż sporą część dokumentów zabierała do domu. Akurat wkładała ostatni formularz dostawy do papierowej teczki, kiedy jej komórka zawibrowała i rozległy się pierwsze tony „Sing for Absolution”. Kartka wypadła jej z wrażenia na biurko. Pewnie była zbyt sentymentalna, ale ustawiła tę piosenkę jako dzwonek tylko dla jednego numeru telefonu, choć nie spodziewała się, że on kiedykolwiek zadzwoni.
Wpatrywała się przez chwilę w migający wyświetlacz ze zdjęciem niebieskowłosego chłopaka. Wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Aga? Czy to ty? – serce jej podskoczyło na dźwięk głosu Matta.
- Tak, to ja – wydusiła.
- Wszystko w porządku?- zapytał. – Jakoś tak dziwnie mówisz…
- Jasne, wszystko gra. Po prostu zaskoczyłeś mnie tym telefonem.
- Ach, no tak… – speszył się trochę. – Byłem ostatnio bardzo zajęty.
„O tak, wiem” pomyślała. W prasie co rusz można było natrafić na zdjęcia jego i tej blond aktoreczki. Rozdanie Oscarów, festiwal w Cannes, bale charytatywne, premiery filmowe… Wszędzie musiała się przecież pokazać, i wszędzie towarzyszył jej Matthew. Ogolony, wystrojony w garnitur – właśnie taki, jakiego go poznała w teatrze. Aga zieleniała wręcz z zazdrości, chociaż starała się przed nikim nie zdradzić, jak bardzo zadurzyła się w tym facecie.
Niczego nieświadoma Ewa jeszcze dolewała oliwy do ognia, co rusz podsuwając jej jakieś nowe zdjęcia, artykuły, relacje. Właściwie to obie wpadły jak śliwki w kompot po tamtym wieczorze przy laptopie. Zakochały się w Muse – w ich twórczości, wygłupach, podejściu do życia. Obydwie zaopatrzyły się we wszystkie dostępne płyty zespołu i słuchały ich w każdej wolnej chwili. Jednak to, co czuła Agnieszka, znacznie wykraczało poza młodzieńcze uwielbienie dla idola.
- Halo, Aga? Jesteś tam? – wyrwał ją z zamyślenia obiekt jej westchnień.
- Tak, przepraszam. Już słucham – powiedziała skruszona.
- Dobrze, więc jeszcze raz – odchrząknął. – Jak już mówiłem, szykujemy się do trasy koncertowej. Chciałem zapytać, czy dostałaś bilety.
- Bilety?
- Tak, ja.. wysłałem ci wejściówki na koncert w Krakowie. Pomyślałem, że może chciałabyś przyjechać… Zobaczyć występ… no wiesz, może.. yyy.. spotkać się albo coś.. – z każdym słowem mówił coraz ciszej.
- Wow, zaskoczyłeś mnie.
- Mam nadzieję, że miło.
- Oczywiście, że miło. Dziękuję, że o mnie pomyślałeś, ale… – nie wiedziała, jak wyjaśnić mu, że nie mogą się ponownie spotkać.
- Rozumiem – powiedział cichutko, a w jego głosie wyraźnie było słychać rozczarowanie. – Mimo wszystko mam nadzieję, że zmienisz zdanie. Muszę kończyć. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)