niedziela, 9 czerwca 2013

Why...

Impact był super, dostałam autografy od Jareda i reszty  :D  
Widzę, że ktoś jednak tu zagląda, bo licznik bije, szkoda tylko, że jesteście anonimowi.



Sezon turystyczny jeszcze się nie rozkręcił, więc Oceanarium świeciło pustkami. Matt skwapliwie wykorzystywał ten fakt, i gdy tylko Bastian i Steven przechodzili do następnej sali, przyciągał Agnieszkę do siebie i namiętnie całował. Aktor chyba zauważył jej zarumienioną twarz i kilka razy rzucił im zaciekawione spojrzenie, ale nie skomentował tego ani słowem. Wycieczkę zakończyli obiadem w restauracji, po czym Bastian opuścił towarzystwo i wrócił do hotelu. Wieczorem czekał go jeszcze jeden występ. Jego partner natomiast zdecydowanie miał dość oglądania po raz kolejny tej samej sztuki, i to w dodatku po polsku. Postanowili więc przejść się we trójkę brzegiem morza. Matt rozśmieszał ich, co chwilę wynajdując sobie nowe zajęcie - najpierw próbował nakarmić mewy bułkami z obiadu. Te jednak nie były zachwycone intruzem, zaczęły latać mu nad głową, krzycząc przeraźliwie. Szatyn podkulił ręce i machając nimi jak skrzydłami, biegał w kółko, wydając z siebie dziwne piski. Dziewczyna i blondyn wprost dusili się ze śmiechu, natomiast inni spacerowicze obrzucali ich krytycznymi spojrzeniami.
Kiedy Matt znudził się udawaniem mewy, nazbierał pełne garście wyrzuconych na brzeg kamieni i muszelek, po czym zaczął zaczepiać mijających go ludzi i po angielsku tłumaczył im, że okradziono go w nocy, więc teraz jest zmuszony sprzedawać pamiątki turystom, aby zarobić na powrót do domu, i wciskał im do rąk kamyki. Skończył dopiero, kiedy jakiś siwy emeryt obrzucił go wiązanką przekleństw, oskarżył o podrywanie swojej równie wiekowej żony i postraszył laską. W końcu wziął małżonkę pod rękę i poszli, Matthew zaś dołączył do zgiętej w pół ze śmiechu pary.
- Co on powiedział? - spytał zaciekawiony.
- Nie chcesz wiedzieć - Aga pokręciła głową. - Nie jestem zresztą pewna, czy znam odpowiednie epitety po angielsku.
- Ech, ci Polacy to straszne sztywniaki - westchnął, zarzucając dziewczynie rękę na ramiona.
- Uciekaj! - zawołał do niej Steven, jednak było za późno. Szatyn zaatakował ją taką ilością łaskotek, że oboje wylądowali na piasku.
- Nieeee... proszęęęęę... - Agnieszka aż piszczała. Tarzali się przez kilka minut, aż w końcu Matt pozwolił jej odetchnąć i usiadł obok. Podniosła się, otrzepała ubrania z piasku i wycelowała oskarżająco palec w blondyna.
- Ty! - zawołała ze śmiechem. - Co z ciebie za dżentelmen! Nie uratowałeś kobiety z opresji!
Ten tylko wzruszył ramionami.
- Przecież cię ostrzegłem.

Słońce powoli znikało za horyzontem, oświetlając plażę złotopomarańczowym blaskiem. Zmęczeni spacerem i wygłupami Matta, wrócili do samochodu.
- O, mój płaszcz - zauważyła, zajmując tylne siedzenie. Tym razem nie przeszkadzała jej bliskość niebieskookiego. Wręcz przeciwnie, czuła się na swoim miejscu u jego boku i gdyby nie obecność Steve'a, pewnie obściskiwaliby się teraz jak para nastolatków. Nie rób sobie nadziei, to miejsce jest już zajęte, pomyślała smutno.
- Jutro wracamy do domu - przerwał ciszę blondyn.
- Tak szybko? - zaskoczenie nie pozwoliło jej ukryć nutki rozczarowania w głosie. Spojrzała na Matta. Ten pokiwał głową.
- Niestety. Dziś Bastian miał ostatni występ, a mnie czeka kilka koncertów.
- Och. - nie wiedziała, co powiedzieć. Przez chwilę jechali w milczeniu.
- Macie ochotę na kieliszek wina? - wypalił nagle Matt.
- Chętnie - Aga postanowiła wykorzystać ostatnie chwile na maxa i spędzić z nim jak najwięcej czasu. Kierowca zaś pokręcił głową.
- Dzięki, ale nie mogę - powiedział. - Bastian już pewnie na mnie czeka.

- Bardzo dziękuję i dobrej nocy życzę - boy hotelowy aż podskoczył na widok napiwku. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, szatyn otworzył butelkę wina i nalał rubinowy płyn do kieliszków, po czym wręczył jeden Agnieszce.
- Za najlepszy weekend w moim życiu - powiedział, patrząc jej w oczy. Dziewczyna posmutniała, ale posłusznie spełniła toast.
- Hej, nie myśl o tym - pogłaskał ją po policzku i odstawił na bok oba kieliszki, po czym ujął jej twarz w obie ręce i złożył delikatny pocałunek na ustach. Objęła go w pasie i przytuliła mocno. Po chwili Matt zaczął się odsuwać, puściła go więc z westchnieniem.
- Poczekaj chwilę - powiedział, cmoknął ją w czubek nosa i poszedł do sypialni. Wrócił z gitarą w ręku. Usiadł na sofie i poklepał miejsce obok siebie, ona jednak wybrała fotel naprzeciwko, by go dobrze widzieć. Uśmiechnął się tym swoim cudnym, lekko krzywym uśmiechem, pobrzdękał trochę, sprawdzając strojenie i już po chwili wydobył z instrumentu piękną melodię. Aga słuchała jak zaczarowana.
- Nazwałem to "Bedroom acoustic" - powiedział , kiedy skończył.
- Chcę jeszcze - wyszeptała dziewczyna, na co on się cicho zaśmiał, ale ponownie poruszył struny swoimi szczupłymi, zwinnymi palcami. Tym razem zaczął również śpiewać. Piosenka była smutna, opowiadała o śmierci ukochanej osoby. Dziewczyna była jak zahipnotyzowana jego aksamitnym głosem. Zakończył swój recital trochę szybszym utworem, po czym odłożył gitarę na podłogę i przywołał Agę gestem do siebie.
- Właśnie zdobyłeś nową fankę - powiedziała, wtulając się w jego ramiona.

1 komentarz:

  1. hmmm matt grajacy na gitarze zawsze wywoluje usmiech na mojej twarzy.
    Niestety tak jest ze najprzyjemniejsze chwile szybko sie koncza :(
    Ciesze sie ze koncert sie podobal, no i coz, sama fanka marsow nie jestem ale nie pogardzilaby autografami :D
    p.s. zapraszam na nowy rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)